
Choć aparat Lumii 1020 zadowolił mnie oferowaną przez siebie jakością obrazu, to w poświęconym mu wpisie ponarzekałem trochę na jego szybkość działania i to, jak małą ma się kontrolę nad wyglądem zdjęcia, bo w oprogramowaniu brakowało kilku kluczowych (z punktu widzenia entuzjasty) suwaczków i opcji. Nie musiałem długo czekać, aby dowiedzieć się, że nie jest to kwestia niedopatrzenia i wszystko miało zostać rozwiązane w sposób, którego się nie spodziewałem – dodaniem do systemu obsługi RAW-ów. Ponieważ jeszcze przez chwilę mam u siebie Nokię Lumię 1520, to nie mogłem się oprzeć sprawdzeniu co to daje w praktyce.
A co to takiego te RAW-y?
Ten rodzaj plików jest dobrze znany każdemu fotograficznemu entuzjaście i jest on przez nich powszechnie wykorzystywany, ze względu na zapewnianą przez niego elastyczność i jako forma „zabezpieczenia”, w razie jak by coś poszło nie tak w czasie ustawiania parametrów fotografii. Jak to działa?
Wszyscy wiedzą, że aparat składa się z obudowy, obiektywu i matrycy światłoczułej. Ale żeby informacje zebrane przez sensor zostały przetworzone na standardowy plik JPG, który później można obejrzeć na ekranie, potrzebny jest jeszcze jeden element – procesor obrazu. Oprócz tego, że zajmuje się on demozaikowaniem i odczytywaniem barwy poszczególnych pikseli, to robi jeszcze kilka innych rzeczy – odszumia, wyostrza, zmienia nasycenie barw, kontrast itp. Natomiast pliki RAW niemal całkowicie omijają te etapy obróbki informacji i są w nich zapisane czyste i „nieskalane” dane odczytane prosto z matrycy.
Po co? Główne powody są dwa. Pierwszym z nich jest to, że... różni ludzie, mają różne gusta i nie każdemu musi pasować to co sobie w procesorze obrazu ustawili twórcy sprzętu. Jedni wolą bardziej nasycone barwy, a inni mniej. Jedni bardziej odszumione, a inni mniej. I tak dalej. Co prawda w większości aparatów ma się jakąś kontrolę nad tym, ale i tak nie każdemu się tym dogodzi. Po drugie, RAW-y zawierają o wiele więcej informacji, przez co są „bezpieczniejsze”. W trakcie przetwarzania danych z matrycy na JPG-a część danych o kolorze, detalach itp. jest bezpowrotnie tracona (czy to z powodu kompresji, zmiany krzywej kontrastu, odszumiania, czy innych rzeczy). Z tego powodu w trakcie ich obróbki pewnych rzeczy nie da się zmienić, albo modyfikacje nie dają aż tak dobrych rezultatów (trochę niżej demonstruję w praktyce to o czym tu mowa).
To dlaczego wszyscy nie robią zdjęć w tym formacie? Bo jedna taka fotka zajmuje kilka razy więcej miejsca, niż JPG. Bo nie każdy potrzebuje takiej kontroli. Bo „wywoływanie” zdjęć z RAW-ów jest czasochłonne. No i dlatego, że standardowe przeglądarki zdjęć nie potrafią ich wyświetlić i są potrzebne do tego dodatkowe wtyczki, aplikacje itp. Poza tym, nieobrobiony RAW często wygląda po prostu nudno, mdło i nieciekawie. Czyli jest to narzędzie dla osób lubiących grzebać w swoich fotografiach, a nie dla kogoś, kto chce pstryknąć i zapomnieć, że pstryknął. W tym momencie zapewne większość z Was dochodzi do wniosku, że to nie dla Was. Ale zachęcam do dalszej lektury, bo może niektóre osoby uda mi się przekonać do korzystania z tego rozwiązania.
Czas na praktykę
W ustawieniach aparatu Lumii 1520 są do wyboru trzy tryby wykonywania zdjęć: JPEG 5 MP, JPEG 5 MP + 19 MP i JPEG 5 MP + DNG 19 MP. Nas interesuje ta ostatnia opcja, bo DNG to jeden z formatów plików RAW (na przykład aparaty Nikona generują RAW-y o rozszerzeniu .NEF, a Canona – .CR2). Po wybraniu jej, w pamięci telefonu po wykonaniu zdjęcia powstają dwa pliki – jeden .jpg i jeden .dng. Ten drugi należy zaimportować do aplikacji służącej do obróbki RAW-ów. Chyba najpopularniejszym płatnym narzędziem służącym do tego jest w tym momencie Adobe Photoshop Lightroom (na szczęście, nadal można kupić jego pudełkową wersję i nie trzeba podpisywać cyrografu z Adobe wykupywać dziwnej subskrypcji), a darmowym – Raw Therapee.
Najpierw warto zobaczyć, jak wygląda zdjęcie nie przetworzone przez procesor obrazu, a jak JPG prosto z telefonu:
Przede wszystkim rzuca się w oczy to, że zdjęcia Lumii 1520 mają domyślnie mocno podbity kontrast, czyli ciemniejsze partie wyglądają na ciemniejsze, a jaśniejsze na jaśniejsze (odkrywcze!). Przeważnie jest to pożądana modyfikacja, ale w tak takich scenach jak ta, nie jest tak do końca:
Zamiast tekstu i detali kolumny, dostajemy czarną papkę, a zamiast ładnych i gładkich chmur (no może nie do końca) – dodatkowe przepalenia.
Kilka przesunięć suwaków w Ligtroomie przyciemniających niebo i rozjaśniających zacienioną kolumnę (co zajmuje kilka sekund) i mamy taki oto bardziej „zrównoważony” efekt, którego nie dałoby się uzyskać modyfikując zdjęcie przetworzone przez telefon. Takie przyciemnianie nieba i rozjaśnianie reszty kadru jest jednym z najpopularniejszych i najprostszych sposobów na wykorzystywanie RAW-ów.
Drugim jest ratowanie „zepsutych” zdjęć. Czasem, pomimo najszczerszych chęci, coś idzie nie tak w ustawieniu ekspozycji, czy balansu bieli. Raz myli się użytkownik, a innym razem automatyka i powstaje coś takiego:
Sam budynek jest w miarę dobrze naświetlony, ale wyraźnie widać, że balans bieli poszedł w las, przez co jest on dużo bardziej żółty niż powinien, a po prawej towarzyszy mu biała plama udająca chmury. Pierwszą rzecz da się naprawić w RAW-ach bardzo łatwo, bo pozwalają one na dowolną i bezstratną modyfikację tego parametru. A druga... zobaczcie sami.
Budynek wygląda bardziej naturalnie, pani po lewej stronie przestała się zlewać ze schodami, a po prawej... pojawiły się chmury (choć widać, że matrycy zabrakło trochę zakresu tonalnego, aby zapisać wszystkie znajdujące się w nich szczegóły). Misja ratunkowa udana. I to jest w RAW-ach najlepsze. Jeśli z jakiegoś powodu zdjęcie wyszło niedoświetlone, prześwietlone, przekontrastowione, albo został w nim ustawiony zły balans bieli, to wystarczy kilka przesunięć suwaków w wywoływarce cyfrowych negatywów i da się to naprawić. Poza tym, jak już się ma jakąś fotkę na „tapecie” to zawsze można się nim trochę pobawić:
(tak, wiem, że kiczowato obrobione, ale to ten aniołek zaczął ;))
Używałbym?
Odpowiedź brzmi: tak. Gdybym miał smartfona Nokii generującego RAW-y, to bym korzystał z tej funkcji. Na pewno nie do wywoływania wszystkich zrobionych zdjęć, ale bardziej jako forma zabezpieczenia, na wypadek gdyby coś poszło nie tak, albo gdyby mi się nie podobała w danym kadrze wizja artystyczna pracowników Nokii. Na szczęście Lumia 1520 ma slot na kartę SD, więc nie trzeba się przejmować dużym rozmiarem tych plików.
Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa. Gdy testowałem Lumię 1020 to podejrzewałem, że zakres tonalny matrycy jest ograniczony standardową dla tego telefonu obróbką obrazu, bo mocno skorygowany kontrast powoduje przepalenia i niedoświetlenia tam, gdzie ich nie powinno być. Moje podejrzenia okazały się słuszne i Lumia 1520 niepotrzebnie traci detale w cieniach i jasnych partiach kadru. Choć da się to łatwo naprawić wywołując RAW-a, to i tak wolałbym aby w ustawieniach aparatu była możliwość zmiany domyślnie ustawianego kontrastu. Choć, z drugiej strony, jeśli zdjęcia prosto z telefonu byłyby od razu obrabiane tak jak powinny, to na powyższych kadrach przykładowych różnice nie byłyby aż tak widoczne, a może właśnie chodziło o to, aby były one łatwe do dostrzeżenia ;)
Łapaj.
Na prawdę
http://www.engadget.com/2013/11/18/google-...upport-android/
http://pclab.pl/news55626.html
Google zżyna od Nokii/Microsoftu.
1. RAWy nie zawsze są 'czyste', 'nietknięte'. Takie były w sprzętach sprzed 5+ lat. Oczywiście, dalej jest jednak bardziej 'nietknięty' od jpega.
2. DNG to uniwersalny format RAW od Adobe, nie od Nokii.
3. Zdjęcie dane jako przykład 'naprawionego' ma zauważalny błękitny zafarb i nienaturalnie pojechaną krzywą rozkładu jasności (cienie, chmury).
Emm, patrzę i widzę, że RAW-y 4:3 mają rozdzielczość 4773 x 3580, więc nie wiem o co Ci chodzi...
1. RAWy nie zawsze są 'czyste', 'nietknięte'. Takie były w sprzętach sprzed 5+ lat. Oczywiście, dalej jest jednak bardziej 'nietknięty' od jpega.
2. DNG to uniwersalny format RAW od Adobe, nie od Nokii.
3. Zdjęcie dane jako przykład 'naprawionego' ma zauważalny błękitny zafarb i nienaturalnie pojechaną krzywą rozkładu jasności (cienie, chmury).
1. Myślę, że osoby zainteresowane tematem to wiedzą, a na początek może lepiej nikomu nie mącić tym, w jaki sposób producenci ingerują w RAW-y i po co
2. A gdzie niby napisałem, że DNG to format Nokii?
3. Od tygodnia mam nowy monitor i jeszcze go nie kalibrowałem i wszystko ustawiałem bardzo na oko
Dziękować