
Gdy usłyszałem, że testowy egzemplarz Yogi 3 Pro zostanie w naszej redakcji na dłużej, to się bardzo ucieszyłem, bo widziałem w tym notebooku (czy jak to tam nazwać) Lenovo następcę mojego wysłużonego Samsunga 900X3C. Szybko zgłosiłem się do kogo trzeba z pytaniem o możliwość przygarnięcia tego sprzętu na test długodystansowy i po dwóch dniach kurier z paczką zapukał do moich drzwi. Co z niego wynikło?
Notebook idealny według Mieszka
Na początek kilka słów o tym jaki jest mój punkt widzenia na notebooki, do czego je wykorzystuję i czego od nich oczekuję, abyście lepiej rozumieli na co i dlaczego będę dalej narzekał ;) Notebook to nie jest moje główne narzędzie pracy, a jedynie dodatek do stacjonarki. Jest to sprzęt, który ma mi pozwolić efektywnie wykonywać swoją pracę w trasie, na konferencjach i ogólnie na końcu świata. Przede wszystkim musi być lekki (im bliżej 1 kg, tym lepiej), a przy tym musi być wystarczająco wydajny, aby dało się na nim wywołać kilka RAW-ów w Lightroomie. Musi też wytrzymywać na akumulatorze jak najdłużej (najlepiej 8+ godzin) i być dobrze wykonany – bez jakichś błyszczących wstawek i trzeszczących plastików, których nie znoszę. Ekran dotykowy nie jest konieczny, ale mile widziany (cały czas mam na oku rozwój hybryd, lecz albo zabijają ceną, albo mają jakieś inne problemy). No i bardzo chciałbym mieć notebooka ze skalibrowanym wyświetlaczem ze średnim deltaE dla przestrzeni sRGB < 2, ale o coś takiego bardzo trudno, jeśli nie chce się kupić MacBooka Pro. Inaczej mówiąc, laptop to dla mnie taka przenośna maszyna do pisania z funkcją obróbki zdjęć. Jak wspomniałem we wstępie, dwa lata temu mój wybór padł na Samsunga 900X3C, który zaspokaja niemal wszystkie moje potrzeby i gdyby nie zbyt krótki czas pracy (teraz już około 4 godziny), brak wspomnianej przed chwilą matrycy nadającej się do trochę poważniejszej obróbki zdjęć i nie to, że ten notebook lubił sobie pojechać do serwisu raz na jakiś czas (a już skończyła mu się gwarancja), to nie szukałbym następcy.
Dlaczego Yoga 3 Pro?
Pomysł Lenovo na Yogi podobał mi się od samego początku, lecz pierwsze dwie generacje były –jak na mój gust – trochę zbyt ciężkie i grube. Dlatego gdy zobaczyłem zapowiedź Yogi 3 Pro, od razu się nią zainteresowałem. Mniej niż 1,2 kg, niecałe 13 mm grubości, około 10 godzin czasu pracy i obracany o 360 stopni ekran? Wchodzę w to! O ile rzeczywistość okaże się przynajmniej w połowie tak udana jak teoria ;) Zdania pierwszych testerów na temat tego, czy to się udało, czy też nie, były podzielone. Po kilku tygodniach zupełnie się temu nie dziwię, bo choć pod pewnymi względami jest to bardzo imponujący sprzęt, to nie jestem przekonany, czy to odchudzanie wyszło mu na dobre. Krótko mówiąc i zdradzając tajemnicę – to nie jest sprzęt dla mnie.
Pierwszy zgrzyt: jakość wykonania
OK, dobrze. Zanim zacznę narzekanie na wykonanie Yogi 3 Pro muszę zaznaczyć, że zmontowanie tak cienkiego i lekkiego notebooka z zawiasem tego typu i ekranem dotykowym na pewno nie było łatwe i wymagało poczynienia pewnych kompromisów. Żeby daleko nie szukać, Samsung 900X4C – czyli wyposażony w ekran dotykowy i 180-stopniowy zawias następca Samsunga 900X3C – jest większy i cięższy od swojego poprzednika. Nieznacznie, ale jednak, co pokazuje, że połączenie tego wszystkiego w jakąś sensowną całość jest niesamowicie trudne. I ja to rozumiem. Aleee...
Obudowa jest plastikowa, ale wykorzystane do jej budowy tworzywo jest niezłej jakości i dość praktyczne, bo się nie brudzi. Zgrzyty (dosłownie i w przenośni) zaczęły się gdy postanowiłem sprawdzić jej sztywność. Na początku nie było z tym najgorzej, jednak teraz kawałek obudowy na prawo od gładzika skrzypi jak furtki w Wygwizdówku Górnym. Zastanawia mnie też bardzo co się będzie działo z przyjemnym, miłym w dotyku, gumowatym materiałem, którym wykończono podpórkę pod nadgarstki. Na razie jest z nim wszystko w porządku, lecz mam wrażenie, że po jakimś czasie się powyciera. Mam nadzieję, że to tylko moje czarnowidztwo, a nie proroctwo...
Gryzie mnie też kwestia zawiasu. Widać, że na zaprojektowanie go przeznaczono mnóstwo czasu i środków, bo jest to chyba najbardziej skomplikowany notebookowy zawias w historii. I tutaj znowu – początkowo myślałem, że jest z nim wszystko OK i będzie to ostatnia rzecz, która się rozleci w tym sprzęcie. I faktycznie, jeśli ekran otwiera się jednym, płynnym ruchem, to nie da się dopatrzeć jakichkolwiek niepokojących zachowań. Jeśli jednak chce się przejść z trybu notebooka do trybu tabletu, to czuć jak coś się bardzo mocno pręży pod klawiaturą i pewien dziwny luz. Czyli może zawias Yogi 3 Pro przetrwa zagładę atomową, ale obudowa na wysokości bocznych przycisków – już niekoniecznie i myślę, że szybko będzie to kolejne skrzypiące miejsce w tym laptopie.
Zgrzyt numer dwa: wentylator...
... i ogólna kultura pracy Yogi 3 Pro. No więc tak. Core M miał umożliwić tworzenie notebooków bez wentylatora. Tutaj się to nie udało. Czy to straszny problem? Nie, bo przecież przez tyle lat jakoś żyliśmy z nimi, a ten w „cieniasie” Lenovo raczej należy do gatunku tych cichszych. Czemu więc narzekam? A dlatego, że w Samsung 900X3C w trybie niskiej wydajności był chłodzony pasywnie i jakoś sobie z tym radził bez Core M (siedzi tam Ivy Bridge). Poza tym, „wiatraczek” Yogi ma tendencje to terkotania (!), gdy notebooka trzyma się pod kątem około 45 stopni. W normalnie hałasującym otoczeniu zupełnie się tego nie zauważa, lecz po zmroku, gdy chce się na leżąco poczytać i poprzeglądać coś w trybie tabletu, wentylator ciągle nieprzyjemnie przypomina o swojej obecności i nie da się z tym nic zrobić.
Na dodatek, wylot ciepłego powietrza jest w niefortunnym miejscu, bo jest schowany w prawej części zawiasu. W czasie pracy w trybie tabletu jego okolice robią się nieprzyjemnie ciepłe i na przykład w czasie oglądania czegoś na YouTube trzymanie Yogi za jej prawy dolny róg albo opieranie go o udo staje się bardzo nieprzyjemne. Częściowym rozwiązaniem jest trzymanie sprzętu „do góry nogami”, ale wtedy trzeba sobie radzić ze środkiem ciężkości przesuniętym do góry, co jest po prostu niewygodne. To zdecydowanie nie zostało dobrze przemyślane.
Słodko-kwaśna klawiatura
Klawiatura to dla mnie niezmiernie ważny element notebooka i jeśli jest kiepska, to może całkowicie przekreślić w moich oczach jakiś sprzęt, nawet jeśli pod każdym innym względem jest cudowny. Klawiatura Yogi 3 Pro wzbudza u mnie bardzo mieszane uczucia i chciałbym móc ją polubić, ale jakoś nie mogę. Klawisze są w porządku. Mają niski, ale wyraźny skok, są od siebie dobrze porozdzielane i mają wygodne dla mnie rozmiary. Ogólnie stuka mi się w nie bardzo przyjemnie i napisałem na nich w miarę bezstresowo naprawdę sporo tekstu, więc najważniejszy egzamin został przez tę klawiaturę zdany.
Za to układ przycisków... to już inna historia. Największy problem mam z brakiem rzędu „efek”. Domyślam się dlaczego z niego zrezygnowano. Zapewne w pogoni za kolejnymi milimetrami okazało się, że jeśli Yoga 3 Pro ma być tak cienka, jak jest, to klawiatura nie może się znaleźć nad procesorem, zawiasem i układem chłodzenia, a więc musi być przesunięta do dołu albo skurczona o jeden rząd. Rozumiem taką logikę, ale nadal tego nie akceptuję. „Efki” to dla mnie rzecz święta. Tak samo jakakolwiek namiastka guzików multimedialnych. Jest tu jeszcze kilka innych, lekko mnie irytujących drobiazgów, takich jak klawisz Print Screen między prawymi przyciskami Ctrl i Alt (serio?).
Nie pogardziłbym też namiastką klawiatury numerycznej aktywowaną przyciskiem Fn. Po co? Główne powody są 4: „ ” – ×. Te często wykorzystywane przeze mnie znaki najszybciej wstawia się właśnie z klawiatury numerycznej i za każdym razem, gdy ich brakuje w artykule, narażam się na to, że następnego dnia znajdę głowę konia w łóżku i rybę na wycieraczce. Z dedykacją od korektora.
Ekran: uzależniający i irytujący zarazem
Ekran Yogi 3 Pro uzależnia. Co dokładnie? Jego rozdzielczość, jego „obracalność” i jego dotykowość. Początkowo myślałem, że 3200 × 1800 to przesadzona liczba pikseli w notebooku o takich rozmiarach. Wystarczyło kilka dni, abym zmienił tę opinię. Jak wspominałem, większość czasu przy notebooku spędzam na podziwianiu czcionek. Gdy zobaczyłem o ile ostrzejsze, wyraźniejsze i w ogóle ładniejsze są czcionki w takiej rozdzielczości... krótko mówiąc: co się raz zobaczyło, tego się już nie odwidzi. Trzeba też pamiętać o tym, że Yogę 3 Pro trzyma się często bliżej oczu niż typowe laptopy, co jest dodatkowym uzasadnieniem dla tak wysokiej rozdzielczości. Czyli w ostatecznym rozrachunku jestem za.
Pomysł z ekranem obracanym o 360 stopni oceniam bardzo pozytywnie i często korzystam z możliwości ustawienia Yogi 3 Pro na milion różnych sposobów. Dodatkowo, w tej generacji już można faktycznie mówić o tym, że tryb tabletowy jest w miarę komfortowy, bo zrzucone milimetry i gramy mają naprawdę spory wpływ na wygodę użytkowania tego sprzętu w różnych pozycjach i sytuacjach. Ale i tak największym szokiem jest dla mnie to jak często korzystam w tym sprzęcie z ekranu dotykowego. I nie chodzi mi tu tylko o tryb tabletowy, gdy klawiatura jest schowana, ale o zwykły tryb notebookowy. Okazało się, że jakoś tak sam z siebie i bez zastanawiania się nad tym, po kilku dniach niemal całkowicie przestałem używać gładzika i większość akcji zacząłem wykonywać mażąc palcem po ekranie. Wyszło na to, że tak jest szybciej, wygodniej i naturalniej. Jest to dla mnie o tyle szokujące, że zawsze byłem przeciwnikiem ekranów dotykowych w notebookach, a błyszczące powłoki uważałem za technologiczne zło wcielone. Tylko mat, żadnego miziania ekranu i jeśli ktoś mi próbował wytłumaczyć, że można inaczej, to jedynie kręciłem głową z niedowierzaniem i mruczałem pod nosem wyrazy współczucia i troski o zdrowie umysłowe takiej osoby. Teraz wygląda na to, że nie jestem krową i mogę zmienić zdanie, a olśniło mnie w momencie gdy usiadłem na chwilę do swojego Samsunga i odruchowo spróbowałem przesunąć jakiś dokument palcem, zamiast gładzikiem. Gdyby ktoś mi powiedział kilka tygodni temu, że będę tęsknił za dotykiem w notebooku, to słysząc to dostałbym niekontrolowanego ataku śmiechu. Szkoda tylko, że fajne półmatowe powłoki ochronne ekranów dotykowych Lenovo zarezerwowało dla ThinkPadów, ale w praktyce przeszkadzało mi to znacznie mniej, niż myślałem, że będzie.
Jest w tym wszystkim jeden haczyk. Najlepiej pokaże go zdjęcie:
Nie przypominam sobie, aby to podświetlenie przy dolnej krawędzi wyciekało aż tak bardzo od samego początku, więc chyba jest to kolejna ofiara częstych zmian pozycji wyświetlacza...
Satysfakcjonujący mnie czas pracy
Na temat czasu pracy tego notebooka można znaleźć w sieci bardzo rozbieżne opinie. Wynika to głównie z tego, jak mało energii zużywa on w spoczynku i przy niewielkim obciążeniu, a o ile więcej zużywa jej przy bardziej typowym użytkowaniu. Ja jestem zadowolony z osiągów Yogi i w moich typowych zastosowaniach (czyli Wi-Fi + przeglądarka z dwiema lekkimi kartami z wyłączony Flashem + tryb oszczędzania energii, bo w czasie pisania wydajność nie jest mi potrzebna) wyciągam z niej 8-10 godzin pracy. Jednak jeszcze raz podkreślam – takie wyniki są możliwe jedynie w takiej specyficznej sytuacji. Wystarczy włączyć podświetlenie klawiatury, zwiększyć jasność ekranu, przełączyć się w tryb zrównoważony i otworzyć więcej kart z animacjami i zrobi się z tego 4-5 godzin. Po prostu taka jest charakterystyka tego procesora: w IDLE potrafi zdziałać cuda, ale po wyjściu z niego wychodzi na jaw to, że ultrabooki nie mają zbyt pojemnych akumulatorów.
Jak to jest z tym throtlowaniem i wydajnością?
Core M to bardzo specyficzne procesory, mocno różniące się swoją charakterystyką od dotychczasowych układów Intela. Wszystko przez niski zegar bazowy i bardzo wysoki zegar turbo. Po prostu jest to układ, który ma szybko zareagować na polecenie użytkownika, wykonać swoją robotę i przejść w niski stan energetyczny. A jeśli jakaś operacja trwa dłużej i jest bardziej wymagająca, to nie można od niego oczekiwać, że będzie ciągle utrzymywał zegary turbo bo przecież są to zegary... turbo (niespodzianka!). Zbijanie zegarów do 1,1 GHz w czasie robienia czegoś wymagającego trudno więc nazwać throtlingiem, bo przecież Intel jasno mówi, że procesor Yogi ma 1,1 GHz. Oczywiście gdyby Yoga miała mniej kiepski układ chłodzenia, to tryb turbo działałby lepiej, ale ten sprzęt nigdy nie miał być mobilną stacją roboczą i narzekanie na to, że nią nie jest, wydaje mi się być trochę oderwane od rzeczywistości i typowym przykładem myślenia życzeniowego.
No dobrze, no to do czego się to nadaje? W czasie mojej typowej pracy (inaczej mówiąc – w trakcie pisania), wszystko działa jak powinno, ale jak wspominałem, z nią poradziłaby sobie maszyna do pisania, więc to żadne osiągnięcie. Nawigacja po systemie również nie sprawia temu sprzętowi większych problemów – trzeba tylko uważać na to ile ma się otworzonych kart w przeglądarce i co na nich jest, bo jakaś zapętlona animacja we Flashu to typowy morderca zegarów i wydajności tego notebooka, więc blokada wtyczek w przeglądarce to w przypadku Yogi 3 Pro konieczność. Najbardziej zastanawiało mnie co się będzie działo po zaimportowaniu kilku RAW-ów do Lightrooma i czy Yoga w takiej sytuacji nie klęknie na stałe na 1,1 GHz, przez co aplikacja przestanie być używalna. Okazało się, że działa to... znośnie. Szybkie i w miarę komfortowe wysuwaczkowanie i przeczyszczenie kilku fotek jest możliwe, ale jakaś dłuższa praca jest raczej wykluczona. Ten sprzęt tak ma i w zamian za cieńszą i lżejszą obudowę każe się pogodzić z pewnymi ograniczeniami. Mnie taki układ pasuje, ale nie każdemu musi.
No to czekam na... Yogę 4?
Czas spędzony z Yogą 3 Pro był całkiem przyjemny i podoba mi się ten kierunek rozwoju notebooków. Niestety, odchudzenie Yogi 2 pociągnęło za sobą pewne kompromisy i nie wszystkie z nich jestem w stanie przełknąć w sprzęcie kosztującym przecież niemałe pieniądze. Najbardziej przeszkadza mi niepewna jakość wykonania. Skoro po kilku tygodniach różne elementy obudowy zaczynają skrzypieć, to i moje obawy dotyczące trwałości zawiasu i trwałości materiału, którym wykończono otoczenie klawiatury, nie wydają mi się takie nieuzasadnione. Do tego układ chłodzenia zdecydowanie powinien zostać poprawiony i oferować tryb pasywny albo półpasywny, bo terkoczący (nawet jeśli i tak bardzo cichy) wentylatorek jestem w stanie zaakceptować w sprzęcie za 1,5 tysiąca, ale już nie w takim za 3 razy więcej. Przez to wydaje mi się, że Yoga 3 Pro to taki trochę sprzęt przejściowy między starszymi generacjami tej rodziny, a nowszymi i smuklejszymi – swego rodzaju poligon doświadczalny. Całokształt nie jest zły i w pewnych zastosowaniach i sytuacjach jest sprzęt naprawdę rewelacyjny, jednak osobiście wolę poczekać na następcę pozbawionego wspomnianych przed chwilą bolączek obecnej generacji. No i może przy okazji rząd „efek” wróci na swoje miejsce...
Można używać ekranu jako wiatraczka podczas upałów?
Uprzedzając komentarze:
http://pclab.pl/zdjecia/artykuly/sandmann/...7/konwersja.jpg
Recka, jak najbardziej, OK.
...choć jakże obiektywizowana. Widziałem Yogę 3 Pro i gdybym miał coś kupić, to kupiłbym właśnie to....
... że nie muszę, to na spokojnie sprowadziłbym sobie najnowsze Series 9.
Swoją drogą nie wolisz pracować na 15 calach? Series 9 Samsunga były naprawdę lekkie, a komfort pracy jak dla mnie o wiele większy.
Raz się nadziałem na ultrahurraoptymistyczne recenzje sprzętu (Xperia TabletZ) i po czasie okazało się że wad jest tyle co zalet, a sprzęt skrzypiał, miał okrutny lightbleed (dokładnie tak jak ten tutaj) a szyby w oknach mam lepszej jakości jak powłoka ekranu.
Każdy producent wymyśla jakiś patent dzięki, któremu coś może w każdej chwili rozwalić.
Dla mnie najlepsze wrażenie wywierają biznesowe Toughbook-i. Tylko bardzo ciężko jest zdobyć i są dość drogie.
Już w czasach Core2Duo mieli 1,5kg 14 cali, do tego wpakowali napęd i baterię na prawie 5h
Dziś 10h, 1,26KG, 14 cali i napęd. Da się? Da..
Moje 3 grosze:
- 3200 x1800 w Windows? Gęstość pikseli wspaniała, ale do tej pory Windows nie ma idealnej współpracy z tak duża rozdzielczością ekranu. Fail.
- nierównomierność podświetlenia ekranu w topowym modelu? Fail.
- matryca pentile w topowym modelu za niezłe pieniądze? Fail.
- aż 0.8cd/m2 czerni, tylko 280cd/m2 maksymalnej bieli, kontrast około 360:1. Lenovo, are you ****** kidding me? Fail.
- niby bardzo fajny i nowoczesny cpu, który jest ciągle zbijany do 1.1Ghz? Fail.
- topowy notebook grzejący się...na filmikach jutuba? Serio, jutuba? Fail.
- bzykające i zauważalne chłodzenie? Serio? W lapku, który ma cpu o TDP 4.5W?!?! To ma być zabawne? Fail.
- brak klawiszy funkcyjnych? Co dalej Lenovo? Yoga 4 będzie miała tylko połowę klawiszy ogólnie i duży klawisz lenovoSHIFT do używania ich w dwóch trybach dla uzyskania wszystkich znaków? Ktoś tu się zbytnio zagalopował? Fail.
- skrzypiąca obudowa? W premium laptopie za naprawdę premium kasę? Fail.
- niewiarygodnie skomplikowany zawias zbudowany z miliona elementów, stylistycznie będący odpowiednikiem wielkiego wisiora Dolce&Gabbana na szyi spalonej solarą nastoletniej siksy. Fail.
- (sprawa lokalna) serwis Lenovo, na którym wiesza się psy. A że sprzęt średnio trwały, to kontakt z serwisem dosyć mocno prawdopodobny.
- (sprawa bardzo indywidualna). Klawiatura tego sprzętu jest dla mnie mniej wygodna od klawiatury Acera za 1000zł. Ktoś tu poszedł zbyt daleko w stronę smukłości i bajeru...
Reasumując. Jeżeli tak mają wyglądać laptopy premium uznanego producenta, to ja dziękuję.
Niektóre TN mają lepsze parametry. Do tego początkowe problemy z żółtym, fail i totalna dyskwalifikacja.
Moje 3 grosze:
- 3200 x1800 w Windows? Gęstość pikseli wspaniała, ale do tej pory Windows nie ma idealnej współpracy z tak duża rozdzielczością ekranu. Fail.
- nierównomierność podświetlenia ekranu w topowym modelu? Fail.
- matryca pentile w topowym modelu za niezłe pieniądze? Fail.
- aż 0.8cd/m2 czerni, tylko 280cd/m2 maksymalnej bieli, kontrast około 360:1. Lenovo, are you ****** kidding me? Fail.
- niby bardzo fajny i nowoczesny cpu, który jest ciągle zbijany do 1.1Ghz? Fail.
- topowy notebook grzejący się...na filmikach jutuba? Serio, jutuba? Fail.
- bzykające i zauważalne chłodzenie? Serio? W lapku, który ma cpu o TDP 4.5W?!?! To ma być zabawne? Fail.
- brak klawiszy funkcyjnych? Co dalej Lenovo? Yoga 4 będzie miała tylko połowę klawiszy ogólnie i duży klawisz lenovoSHIFT do używania ich w dwóch trybach dla uzyskania wszystkich znaków? Ktoś tu się zbytnio zagalopował? Fail.
- skrzypiąca obudowa? W premium laptopie za naprawdę premium kasę? Fail.
- niewiarygodnie skomplikowany zawias zbudowany z miliona elementów, stylistycznie będący odpowiednikiem wielkiego wisiora Dolce&Gabbana na szyi spalonej solarą nastoletniej siksy. Fail.
- (sprawa lokalna) serwis Lenovo, na którym wiesza się psy. A że sprzęt średnio trwały, to kontakt z serwisem dosyć mocno prawdopodobny.
- (sprawa bardzo indywidualna). Klawiatura tego sprzętu jest dla mnie mniej wygodna od klawiatury Acera za 1000zł. Ktoś tu poszedł zbyt daleko w stronę smukłości i bajeru...
Reasumując. Jeżeli tak mają wyglądać laptopy premium uznanego producenta, to ja dziękuję.
znasz lepszą alternatywę? Szczerze, bo taki laptopów, które tam gdzie ty piszesz FAIL jest super to ci jak na lekarstwo. Mało tego nawet jak na papierze jest ok... to w użytkowaniu wychodzą jakieś babole.
Jedyny argument to z CPU, to lepszy Cortex A7 1,6GHz?
Ok.. Atom jest równie wydajny, ale CoreM ma mocne GPU.
hihi
Macbook Air też ma nienajlepszą matrycę. Procesor jeśli dobrze pamiętam też spowalniał (ok.. i tak wydajniejszy
Dell XPS 13 niestety też. Zwłaszcza jak na twoje standardy matryca o ile ma dość równomierne podświetlanie to cała odwzorwanie, gamut leży.
Kojarzę, że Asus coś miał...
Po prostu sprzęt jest drogi rzędu 7k< i tak nie ma dobrej matrycy, dobrej jakości obudowy, zawiasy, przegrzewa się... bieda bieda.
Linia XPS nie jest także alternatywą. XPS 12 - > ghosting, XPS 13 wycie.Latitude e7440 z kolei ma fatalny blacklight bleeding. MCB mimo wszystko jest droższy niż LYP, nie nie ma dotykowego ekranu ani tym bardziej trybu 'tabletowego'.
rMBP 13' będzie lepiej wykonany, z lepszym ekranem, z szybszym SSD, z szybszym cpu, bezgłośny nawet w jutubie i cinebenchu, zimniejszy w idle i przy małym obciążeniu, bez skrzypienia, bez uginania się, z na pewno nie idealną (układ), ale i tak lepszą od ultrasów Lenovo (subiektywna ocena) klawiaturą z klawiszami funkcyjnymi.
Oczywiście, znaczek Apple doda swoje wady, ale wszystko to za troszkę mniej (lub w podobnej cenie) od Lenovo Yoga 3 Pro.
@up
Dlatego pisałem o części cech lepszych w alternatywach.
Dotykowy ekran? Osobiście tego nie wymieniałem w swojej 'litanii', gdyż uznaję to za bezsens w laptopie. Jeżeli ktoś jednak tego chce, to u Appla tego nie dostanie (podobnie jak innych rzeczy).
W sklepach jest nadal obecna LYP 2, która kosztuje ok 4500 za I7 45*0, 8 GB RAM i 256 GB SSD.
rMBP 13' będzie lepiej wykonany, z lepszym ekranem, z szybszym SSD, z szybszym cpu, bezgłośny nawet w jutubie i cinebenchu, zimniejszy w idle i przy małym obciążeniu, bez skrzypienia, bez uginania się, z na pewno nie idealną (układ), ale i tak lepszą od ultrasów Lenovo (subiektywna ocena) klawiaturą z klawiszami funkcyjnymi.
Oczywiście, znaczek Apple doda swoje wady, ale wszystko to za troszkę mniej (lub w podobnej cenie) od Lenovo Yoga 3 Pro.
Faktycznie MBP jest w sumie w tej samej wadze, ma podobne wymiary...
Praktycznie poza rMBP to już bieda.
Niestety tak jak miekrzy pisał wszystko może popsuć klawiatura. Akurat to jeden z wielu smaczków apple, które mi nie pasują.
Ja generalnie zbieram na MSI GS60, a raczej jego następcę, bo tu matryca choć lepsza to dalej średnia.
(mnie interesuje wyłącznie rozdzielczość HD, a musi być dobre odwzorowanie, gamut, skala szarości)
W sklepach jest nadal obecna LYP 2, która kosztuje ok 4500 za I7 45*0, 8 GB RAM i 256 GB SSD.
LYP2 to nie jest LYP3, więc cóż z tego, że kosztuje mniej?
W sklepach jest nadal obecna LYP 2, która kosztuje ok 4500 za I7 45*0, 8 GB RAM i 256 GB SSD.
LYP2 to nie jest LYP3, więc cóż z tego, że kosztuje mniej?
LYP 3 kosztuje jakieś 5500 więc nadal taniej. Poza tym poza zawiasami i procesorem, to one zdaje się praktycznie nie różnią niczym między sobą.
Dodatkowo MBP 13 bezproblemowe też nie jest: https://discussions.apple.com/thread/55474...00&tstart=0
Niemniej, jeżeli uznamy że cechy, które wymieniłem, są wadami tego modelu, to jest to skucha niezależnie od tego, czy kupujemy go za 5500, czy za 6000zł. Dalej to jest wysoka cena.
U mak-zbuka cenę winduje SSD na PCIE - każdy przeskok o 2x więcej pojemności to solidna zmiana ceny.
@up
A gdzie pisałem, że rMBP jest bezproblemowy? Nie istnieje sprzęt, który we wszystkich cechach jest idealny. Co najwyżej albo sobie wybieramy, które wady nam przeszkadzają (a które są obojętne), albo sprzęt z możliwie mniejszą ilością wad w stosunku do innych modeli.
Edit: Widzę, że chyba powoli wycofują go ze sprzedaży bo wersji z full hd nigdzie nie ma
Jego klawiatura nie jest najlepszym rozwiązaniem. To tylko tablet na sterydach...
W starych zasadach kowalski dostawał po prostu coraz to wyższą wydajność nic za to nie płacąc ekstra, ale tranzystory już nie takie dobre jak dawniej i dostaje się turbo.
Jego klawiatura nie jest najlepszym rozwiązaniem. To tylko tablet na sterydach...
Tak da się.
Jeżeli nie ma takiej podpórki, to jest to tylko szybki tablet z dołączaną gumowaną klawiaturą. Nie można go beztrosko położyć na brzuchu, kołdrze, kolanach, poduszce
Czyli lipa. Moje kontakty z Surface ograniczone były do zabawy w sklepie, ale myślałem że może jest jeszcze jakaś 'be-like-a-real-laptop' opcja
A tu nic. Ograniczeń Surface można się domyśleć patrząc na te setki reklam, jakie wszędzie widać. Na reklamach mamy przestawione w zasadzie jedynie dwie sytuacje:
1. ładne panie i panowie trzymają Surface jak tableta i machają palcami przed jego ekranem. Tylko czym to się różni wtedy od innych tabletów...
2. ładne panie i panowie siedzą przed ładnym biurkiem, na którym Surface stoi oparte o swój stojaczek. Nie ma reklamy typu ładna pani w pościeli trzyma Surface na kolanach, czy ładna cycu...eee..znaczy ładna pani jedzie pociagiem i trzyma tego Surface też na kolanach, albo na innym mniej stabilnym miejscu.
W takim przypadku cóż z tego, że Surface taki szybki (jak na tableta), jak laptop się z tego robi tylko wtedy jak do zestawu dołożymy krzesło i biurko...
Asus ma koncepcję taką o jakiej piszesz
Dlatego nie rozumiem zachwytów nad Surface. Przecież to nie hybryda, tylko najzwyklejszy tablet. Dostępna w komplecie klawiatura nie tworzy z nim żadnego combo. Ot, po prostu tablet i klawiatura. Taki komplet możemy sobie sami sprawić, dokopując do posiadanego tabletu jakąkolwiek klawiaturę bezprzewodową.
1.sztywna type cover
2. Miękka touch cover.
Surface jest tabletem ,który dzięki mocy bebechów i odpowiedniej klawiaturze 'mamy wybór' może być również mini laptopem.
Sam użytkuje touch cover ponieważ jest bardziej 'wyjściowa'.
Za te pieniądze nie ma lepszego sprzętu niż surface.
Największe plusy:
* mobilność. Waży niecałe 1.5 kg ze sztywną klawiaturą.
* ok. 4h na baterii. Nie powala, ale przyzwoicie.
* złącze USB3.0 w jednostce podstawowej.
* szybkość działania (w każdym razie w porównaniu z moim poprzednim laptopem (Thinkpad X200 i stacjonarnym na Q6600).
* świetny ekran, głośniki i dziurka słuchawkowa.
*bardzo dobra klawiatura (jeśli działa)
* możliwość dołożenia nawet 1TB SSD (łatwy dostęp do mSATA)
* rysik w technologii Wacom (jeśli Lightroom go zacznie w końcu obsługiwać)
* CENA (w moim przypadku)
minusy:
* klawiatura tracąca łączność z tabletem
* Tylko 4h działania na baterii (czasem boli)
* brak dysku i baterii w klawiaturze (jak w T100/T200)
* brak modemu LTE (w polskiej wersji)
* marnie działający Android i nieużywalny Linux.
* beznadziejny aparat. Tylko po co komu aparat w 12' tablecie?!
Za cenę sklepową bym go nie kupił. Ale zapłaciłem mniej niż połowę za nówkę z oficjalnej dystrybucji. I za tę kasę sprzęt jest superokazją.
* Następny sprzęt będzie w podobnym formacie (nie muszęźwigać klawiatury, jeśli nie chcę)
*Następny będzie miał wbudowany, lub możliwość wbudowania LTE. Żadne patenty na USB mnie nie interesują, podobnie routery mobilne. W razie czego ratuję się hotspotem z komórki.
* Fajnie byłoby mieć naprawdę 'dotykowy' system. Win8.1 jeszcze nie spełnia wielu moich wymagań, a Android-IA to technologia w powijakach i ledwo działa (w każdym razie na XE700). Ubuntu jest nieużywalne.
Właściwie, to moje gorzkie żale skupiają się przede wszystkim na obsłudze większosci aplikacji dotykiem (nieliczne dając radę), oraz beznadziejności windowsowych klawiatur ekranowych (TouchpalX też jest beznadziejny).
Edit: Widzę, że chyba powoli wycofują go ze sprzedaży bo wersji z full hd nigdzie nie ma
Wycofują go, bo matryce FullHD mają wadę fabryczną, tzw. 'ghost touch': http://en.community.dell.com/support-forum...3518/t/19607216
Nie doczytałem tego niestety wcześniej, a wada ujawniła się już przy pierwszym włączeniu :/ Odesłałem go wczoraj do sklepu z żądaniem zwrotu pieniędzy.
Teraz im nowszy sprzęt tym gorszy, paranoja...